Gabinet dyrektora Hogwartu wyglądał tak, jak Harry go zapamiętał. Było to ogromne pomieszczenie, na środku którego znajdowało się duże biurko. Tuż obok niego na regale spoczywała wysłużona Tiara Przydziału. Nie zabrakło również myślodsiewni, tej samej z której korzystał Harry tuż przed samotną wyprawą do lasu. W oczy rzucały się srebrne instrumenty, regały z masą książek jak i złoty drążek, na którym zazwyczaj siedział feniks Faweks, teraz pusty przypominał o bolesnej stracie znakomitego dyrektora tej szkoły.
-Niesamowite, jakby czas się tu zatrzymał. - rzekł Harry wzruszony widokiem gabinetu, w którym otrzymywał znakomite rady.
-O mój drogi, nie przesadzajmy. Minęły zaledwie dwa miesiące od chwili gdy byłeś tu ostatni raz. - odrzekł doskonale znajomy głos.
-Profesorze Dumbledore - po raz pierwszy od tak wielu dni na twarzy Harry'ego pojawił się szczery uśmiech - nie wyobraża sobie Pan, jak bardzo się cieszę, że mogę z Panem porozmawiać!
-Witaj Harry. Dzień dobry Panno Granger.
-Dzień dobry - odpowiedziała Hermiona serdecznym tonem głosu.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ja się cieszę, widząc cię wśród żywych - uśmiechnął się szczodrze starzec - no, ale powiedzcie mi co was do mnie sprowadza, bo moje wieloletnie doświadczenie mówi mi, że spotkanie to nie jest bezinteresowne.
-No to może ja powiem. - wtrąciła niepewnie Hermiona - słyszał już pewnie pan o śmierciożercach, którzy uciekli z Azkabanu?
-Och tak, zapewniam cię że obiło mi się to o uszy niejednokrotnie.
-W momencie gdy powiedzieliśmy o tym Harremu, to ...
-Zapiekła go blizna, prawda?
-Skąd profesor wiedział? - prawie wykrzyczał zaskoczony Harry
-Widzisz młodzieńcze, mimo że umarłem to jeszcze co nieco wiem. - na te słowa Harry'ego zalał rumieniec, który sugerował skrępowanie wobec swego mentora
-Myśli profesor, że to coś groźnego? - zapytała Hermiona, którą nie obchodziło to, że jej przyjaciel zmaga się ze wstydem.
-Absolutnie nie. Widzicie, to nie jest prawdziwy ból spowodowany blizną.
-Ale to naprawdę był silny ból. - odrzekł Harry, próbując się bronić, tak aby nie wyszło, że wystraszył go lekki ból głowy.
-Ach Harry, nie twierdzę że nie był to silny ból. Widzisz, kiedy bolała Cię blizna chociażby pół roku temu, był to ból spowodowany silnymi więzami między tobą a Voldemortem. Teraz jednak, jak powszechnie wiadomo taka więź nie może istnieć, z błahego powodu - Voldemort nie żyje. Tak więc wraz z jego śmiercią wasza specyficzna więź zostaje zerwana, co jest dość oczywiste.
-To dlaczego zabolała mnie blizna?
-No właśnie do tego zmierzam. Coś co łączyło cię z Voldemortem było tak silne, że nawet po latach będziesz odczuwał tego skutki. Tamtego wieczoru dowiedziałeś się o czymś co cię przeraziło, przez co kolejny raz poczułeś się tak jak czułeś się gdy Voldemort chciał cię zamordować. Widzisz, blizna pamięta twoje myśli, pamięta to czego boisz się najbardziej, strach, silne emocje przed którymi starasz się bronić. Właśnie to poczułeś, gdy przyjaciele powiedzieli ci tą straszną wiadomość. Powód jest zupełnie niemagiczny, nie sądzicie?
-Tak bardzo się cieszę! Już bałam się, że coś jest nie tak, że jest to związane z czymś poważniejszym. - odrzekła z ulgą Hermiona
-Niemniej jednak ogromnie się cieszę, że mnie odwiedziliście. Mam do was żal, za to że stało się to dopiero teraz, jednak pamiętajcie że powitam was zawsze szeroko otwartymi ramami.
***
-Może go nie ma? Stoimy pod tymi drzwiami już ponad 5 minut. - odpowiedziała zniecierpliwiona Hermiona
-Wspominał, że w wakacje zostaje w Hogawcie, bo jak sam powiedział było tu trochę do roboty.
-O cholibka, co wy tu robicie? - zza małego domku, wychyliła się potężna postać, o równie potężnej brodzie i bujnych włosach.
-Hagrid! - krzyknęli Harry i Hermiona równocześnie, po czym biegiem udali się by przytulić przyjaciela
-A gdzie Ron? Chyba nic mu się nie stało, nie?
-Nie, jest cały i zdrowy! Ron nie wie o naszej wyprawie do Hogwartu, jeśli nas zaprosisz na małą herbatkę wszystko ci wyjaśnimy.
***
-Z tego Dumbledora to niezły gość był, no nie? On to zawsze trzyma głowę na karku, no nawet teraz gdy już nie żyje. - wyciągnął dużą chusteczkę i zaczął wycierać wielkie łzy spływające po jego policzku i ginące w gąszczu brody
-Hagridzie nie płacz, wszyscy cierpimy po jego stracie, ale wciąż możemy z nim rozmawiać, wciąż służy nam dobrą radą. - starała się uspokoić Hermiona
-Tak, tak - odrzekł pół olbrzym - a byłbym zapomniał, upiekłem ciasto, może się poczęstujecie?
-Nie - odrzekł szybko Harry - no wiesz, my powinniśmy już lecieć. Przyjdź do mnie do domu, Stworek i oczywiście ja - dodał widząc srogą minę Hermiony - przygotujemy przyjęcie dla nas wszystkich. Tylko pamiętaj Ron ma się nie dowiedzieć, że tu byliśmy.
- Cholibka, przyjęcie specjalnie dla mnie? Jesteście kochani.
Postawny Hagrid uściskał obu przyjaciół po kolei, co było bolesnym doświadczeniem biorąc pod uwagę rozmiary jakie posiadał ich ukochany profesor.
***
-Zaczekasz Hermiono? Jeszcze chciałbym chwilkę porozmawiać z profesor McGonagall.
-Oczywiście. - odpowiedziała dziewczyna.
Harry biegł przez błonia Hogwartu, czując że wpadł na doskonały pomysł chodź do końca nie mógł uwierzyć, że nikt mu tego nie zasugerował a wręcz przeciwnie, że jest to wyłącznie jego inicjatywa.
-Profesor McGonagall! Czy możemy chwilę porozmawiać! - krzyknął, gdy ujrzał starszą kobietę spacerującą przez Wielką Salę.
-Wciąż tu jesteś. Oczywiście Harry, dla ciebie zawsze znajdę chwilę wolnego czasu. - odpowiedziała rozglądając się po opustoszałym pomieszczeniu, co sprawiła że Harry poczuł dziwne ukłucie w sercu, które uświadomiło mu jak bardzo ta starsza kobieta musi się czuć tu samotnie od czasu śmierci Dumbledore.
-Widzi Pani profesor, gdy ponownie odwiedziłem gabinet dyrektora zorientowałem się, że czegoś tam brakuje.
-Och czy coś zaginęło? - odpowiedziała ze zmartwioną miną - widzisz, w całej szkole było dość sporo pracy, mogłam nie zwrócić na to uwagi, z resztą w gabinecie bywam jedynie wtedy gdy potrzebuję rady od profesora Dumbledore.
-Nie, wszystko jest na swoim miejscu, przynajmniej tak mi się zdaje. Miałem na myśli jednak portret.
-Portret? - mina profesor McGonagall w sekundę ze zmartwionej zmieniła się w zaintrygowaną - panie Potter, co ma pan na myśli?
-Myślę, że w gabinecie powinien zawisnąć portret profesora Snape'a.
-Profesora Snape'a? - prawie wykrzyczała starsza kobieta, dzięki czemu Harry przypomniał sobie, że jeszcze nikt oprócz niego i jego przyjaciół nie zna prawdy o tym człowieku. Sam nie potrafił zrozumieć, jak mógł tak długo zwlekać z wyjawieniem powodu dla którego Snape powinien być szanowany po śmierci, a nie szkalowany. Nie wiedział również, dlaczego profesor Dumbledore nie zrobił tego wcześniej, może uważał że w głównej mierze dotyczy to Harry'ego i to właśnie on jest odpowiedzialny za wyjawienie prawdy.
-Myślę, że powinna pani coś zobaczyć.
Kolejny raz pojawił się w tym gabinecie tego dnia. Kolejny raz poczuł jak bardzo przywiązany jest do tego miejsca, chodź do końca nie mógł uwierzyć, że już nigdy nie ujrzy profesora Dumbledore'a siedzącego za biurkiem, ani Faweks'a, ogromnego złoto-czerwonego ptaka, który pojawiał się zawsze w odpowiednim momencie, gdy Harry lub kto inny potrzebował pomocy.
-O jak miło znowu cię widzieć Harry. - odrzekła postać stojąca w ramach jednego z portretów, spoglądająca na chłopca zza swoich okularów połówek - widzę, że przybyłeś z profesor McGonagall, jeśli się dobrze domyślam, wreszcie postanowiłeś coś z tym zrobić. Oj Harry, długo na to czekałem, niejednokrotnie sam chciałem się tym zająć. Niemniej jednak wierzyłem, że ty tego dopilnujesz.
-Czy któryś z was powie mi o co tu chodzi? - wtrąciła wyraźnie poirytowana kobieta
-Czy mogę? - spytał Harry wskazując na szafkę pełną fiolek.
-Oczywiście Harry, należy ona do ciebie, to ty ją zdobyłeś.
Chłopak wyciągnął z szafeczki jedną z fiolek, którą tak doskonale pamiętał, po czym opróżnił jej zawartość do kamiennej misy, wypełnionej świetlistą, biało-srebrną substancją.
-Minerwo, śmiało, zanurz się. - zachęcił starzec, po czym kobieta nie pewnie schyliła się nad misą.
Minęło trochę czasu, zanim profesor McGonagall wynurzyła się z myślodsiewni. Gdy twardo stanęła na obie nogi, spojrzała na Dumbledore, następnie na Harry'ego i usiadła na fotelu, tak jakby to czego się przed chwilą dowiedziała odebrało jej wszystkie siły.
-Spodziewałem się nieco innej reakcji. - odpowiedział wyraźnie rozbawiony mężczyzna z portretu.
-Harry, możesz być spokojny. Portret profesora Snape'a zawiśnie jak najszybciej. - odpowiedziała jednym tchnieniem kobieta, po czym zamknęła oczy, obawiając się kolejnych informacji, które zmienią jej światopogląd.
-Niesamowite, jakby czas się tu zatrzymał. - rzekł Harry wzruszony widokiem gabinetu, w którym otrzymywał znakomite rady.
-O mój drogi, nie przesadzajmy. Minęły zaledwie dwa miesiące od chwili gdy byłeś tu ostatni raz. - odrzekł doskonale znajomy głos.
-Profesorze Dumbledore - po raz pierwszy od tak wielu dni na twarzy Harry'ego pojawił się szczery uśmiech - nie wyobraża sobie Pan, jak bardzo się cieszę, że mogę z Panem porozmawiać!
-Witaj Harry. Dzień dobry Panno Granger.
-Dzień dobry - odpowiedziała Hermiona serdecznym tonem głosu.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ja się cieszę, widząc cię wśród żywych - uśmiechnął się szczodrze starzec - no, ale powiedzcie mi co was do mnie sprowadza, bo moje wieloletnie doświadczenie mówi mi, że spotkanie to nie jest bezinteresowne.
-No to może ja powiem. - wtrąciła niepewnie Hermiona - słyszał już pewnie pan o śmierciożercach, którzy uciekli z Azkabanu?
-Och tak, zapewniam cię że obiło mi się to o uszy niejednokrotnie.
-W momencie gdy powiedzieliśmy o tym Harremu, to ...
-Zapiekła go blizna, prawda?
-Skąd profesor wiedział? - prawie wykrzyczał zaskoczony Harry
-Widzisz młodzieńcze, mimo że umarłem to jeszcze co nieco wiem. - na te słowa Harry'ego zalał rumieniec, który sugerował skrępowanie wobec swego mentora
-Myśli profesor, że to coś groźnego? - zapytała Hermiona, którą nie obchodziło to, że jej przyjaciel zmaga się ze wstydem.
-Absolutnie nie. Widzicie, to nie jest prawdziwy ból spowodowany blizną.
-Ale to naprawdę był silny ból. - odrzekł Harry, próbując się bronić, tak aby nie wyszło, że wystraszył go lekki ból głowy.
-Ach Harry, nie twierdzę że nie był to silny ból. Widzisz, kiedy bolała Cię blizna chociażby pół roku temu, był to ból spowodowany silnymi więzami między tobą a Voldemortem. Teraz jednak, jak powszechnie wiadomo taka więź nie może istnieć, z błahego powodu - Voldemort nie żyje. Tak więc wraz z jego śmiercią wasza specyficzna więź zostaje zerwana, co jest dość oczywiste.
-To dlaczego zabolała mnie blizna?
-No właśnie do tego zmierzam. Coś co łączyło cię z Voldemortem było tak silne, że nawet po latach będziesz odczuwał tego skutki. Tamtego wieczoru dowiedziałeś się o czymś co cię przeraziło, przez co kolejny raz poczułeś się tak jak czułeś się gdy Voldemort chciał cię zamordować. Widzisz, blizna pamięta twoje myśli, pamięta to czego boisz się najbardziej, strach, silne emocje przed którymi starasz się bronić. Właśnie to poczułeś, gdy przyjaciele powiedzieli ci tą straszną wiadomość. Powód jest zupełnie niemagiczny, nie sądzicie?
-Tak bardzo się cieszę! Już bałam się, że coś jest nie tak, że jest to związane z czymś poważniejszym. - odrzekła z ulgą Hermiona
-Niemniej jednak ogromnie się cieszę, że mnie odwiedziliście. Mam do was żal, za to że stało się to dopiero teraz, jednak pamiętajcie że powitam was zawsze szeroko otwartymi ramami.
***
-Może go nie ma? Stoimy pod tymi drzwiami już ponad 5 minut. - odpowiedziała zniecierpliwiona Hermiona
-Wspominał, że w wakacje zostaje w Hogawcie, bo jak sam powiedział było tu trochę do roboty.
-O cholibka, co wy tu robicie? - zza małego domku, wychyliła się potężna postać, o równie potężnej brodzie i bujnych włosach.
-Hagrid! - krzyknęli Harry i Hermiona równocześnie, po czym biegiem udali się by przytulić przyjaciela
-A gdzie Ron? Chyba nic mu się nie stało, nie?
-Nie, jest cały i zdrowy! Ron nie wie o naszej wyprawie do Hogwartu, jeśli nas zaprosisz na małą herbatkę wszystko ci wyjaśnimy.
***
-Z tego Dumbledora to niezły gość był, no nie? On to zawsze trzyma głowę na karku, no nawet teraz gdy już nie żyje. - wyciągnął dużą chusteczkę i zaczął wycierać wielkie łzy spływające po jego policzku i ginące w gąszczu brody
-Hagridzie nie płacz, wszyscy cierpimy po jego stracie, ale wciąż możemy z nim rozmawiać, wciąż służy nam dobrą radą. - starała się uspokoić Hermiona
-Tak, tak - odrzekł pół olbrzym - a byłbym zapomniał, upiekłem ciasto, może się poczęstujecie?
-Nie - odrzekł szybko Harry - no wiesz, my powinniśmy już lecieć. Przyjdź do mnie do domu, Stworek i oczywiście ja - dodał widząc srogą minę Hermiony - przygotujemy przyjęcie dla nas wszystkich. Tylko pamiętaj Ron ma się nie dowiedzieć, że tu byliśmy.
- Cholibka, przyjęcie specjalnie dla mnie? Jesteście kochani.
Postawny Hagrid uściskał obu przyjaciół po kolei, co było bolesnym doświadczeniem biorąc pod uwagę rozmiary jakie posiadał ich ukochany profesor.
***
-Zaczekasz Hermiono? Jeszcze chciałbym chwilkę porozmawiać z profesor McGonagall.
-Oczywiście. - odpowiedziała dziewczyna.
Harry biegł przez błonia Hogwartu, czując że wpadł na doskonały pomysł chodź do końca nie mógł uwierzyć, że nikt mu tego nie zasugerował a wręcz przeciwnie, że jest to wyłącznie jego inicjatywa.
-Profesor McGonagall! Czy możemy chwilę porozmawiać! - krzyknął, gdy ujrzał starszą kobietę spacerującą przez Wielką Salę.
-Wciąż tu jesteś. Oczywiście Harry, dla ciebie zawsze znajdę chwilę wolnego czasu. - odpowiedziała rozglądając się po opustoszałym pomieszczeniu, co sprawiła że Harry poczuł dziwne ukłucie w sercu, które uświadomiło mu jak bardzo ta starsza kobieta musi się czuć tu samotnie od czasu śmierci Dumbledore.
-Widzi Pani profesor, gdy ponownie odwiedziłem gabinet dyrektora zorientowałem się, że czegoś tam brakuje.
-Och czy coś zaginęło? - odpowiedziała ze zmartwioną miną - widzisz, w całej szkole było dość sporo pracy, mogłam nie zwrócić na to uwagi, z resztą w gabinecie bywam jedynie wtedy gdy potrzebuję rady od profesora Dumbledore.
-Nie, wszystko jest na swoim miejscu, przynajmniej tak mi się zdaje. Miałem na myśli jednak portret.
-Portret? - mina profesor McGonagall w sekundę ze zmartwionej zmieniła się w zaintrygowaną - panie Potter, co ma pan na myśli?
-Myślę, że w gabinecie powinien zawisnąć portret profesora Snape'a.
-Profesora Snape'a? - prawie wykrzyczała starsza kobieta, dzięki czemu Harry przypomniał sobie, że jeszcze nikt oprócz niego i jego przyjaciół nie zna prawdy o tym człowieku. Sam nie potrafił zrozumieć, jak mógł tak długo zwlekać z wyjawieniem powodu dla którego Snape powinien być szanowany po śmierci, a nie szkalowany. Nie wiedział również, dlaczego profesor Dumbledore nie zrobił tego wcześniej, może uważał że w głównej mierze dotyczy to Harry'ego i to właśnie on jest odpowiedzialny za wyjawienie prawdy.
-Myślę, że powinna pani coś zobaczyć.
Kolejny raz pojawił się w tym gabinecie tego dnia. Kolejny raz poczuł jak bardzo przywiązany jest do tego miejsca, chodź do końca nie mógł uwierzyć, że już nigdy nie ujrzy profesora Dumbledore'a siedzącego za biurkiem, ani Faweks'a, ogromnego złoto-czerwonego ptaka, który pojawiał się zawsze w odpowiednim momencie, gdy Harry lub kto inny potrzebował pomocy.
-O jak miło znowu cię widzieć Harry. - odrzekła postać stojąca w ramach jednego z portretów, spoglądająca na chłopca zza swoich okularów połówek - widzę, że przybyłeś z profesor McGonagall, jeśli się dobrze domyślam, wreszcie postanowiłeś coś z tym zrobić. Oj Harry, długo na to czekałem, niejednokrotnie sam chciałem się tym zająć. Niemniej jednak wierzyłem, że ty tego dopilnujesz.
-Czy któryś z was powie mi o co tu chodzi? - wtrąciła wyraźnie poirytowana kobieta
-Czy mogę? - spytał Harry wskazując na szafkę pełną fiolek.
-Oczywiście Harry, należy ona do ciebie, to ty ją zdobyłeś.
Chłopak wyciągnął z szafeczki jedną z fiolek, którą tak doskonale pamiętał, po czym opróżnił jej zawartość do kamiennej misy, wypełnionej świetlistą, biało-srebrną substancją.
-Minerwo, śmiało, zanurz się. - zachęcił starzec, po czym kobieta nie pewnie schyliła się nad misą.
Minęło trochę czasu, zanim profesor McGonagall wynurzyła się z myślodsiewni. Gdy twardo stanęła na obie nogi, spojrzała na Dumbledore, następnie na Harry'ego i usiadła na fotelu, tak jakby to czego się przed chwilą dowiedziała odebrało jej wszystkie siły.
-Spodziewałem się nieco innej reakcji. - odpowiedział wyraźnie rozbawiony mężczyzna z portretu.
-Harry, możesz być spokojny. Portret profesora Snape'a zawiśnie jak najszybciej. - odpowiedziała jednym tchnieniem kobieta, po czym zamknęła oczy, obawiając się kolejnych informacji, które zmienią jej światopogląd.
piękne jak zawsze :) zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuje serdecznie :) Ze zniecierpliwieniem czekam na Twój pierwszy wpis, w którym przedstawisz swoje opowiadanie ;)
Usuń