czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdzial II - kontynuacja

Obserwował przez okno jak blade słońce wynurza się ponad szare budynki, w których nieświadomi ludzie, że w ich sąsiedztwie przy Grimmauld Place 12 młody czarodziej nie przespał całej nocy, szykowali się do pracy. Zbliżała się już godzina 6, gdy odwrócił się od okna i postanowił zejść na śniadanie. Wychodząc na korytarz mimowolnie spojrzał na pokój ukochanego ojca chrzestnego. Rzadko tam wchodził, rana po jego stracie wciąż się nie zagoiła, a widok pustego pokoju Syriusza okrutnie ją rozdrapywała. Tym razem nie potrafił przejść obojętnie obok drzwi, na których wisiała tabliczka z napisem"Syriusz Black"
Lekko uchylił drzwi, po czym pewnym krokiem wkroczył do pustego, pokrytego kurzem pokoju. Usiadł na łóżku, spoglądając na starą szafę z pękniętą szybką. To dziwne, że od czasu gdy zamieszkał w tym domu nie zaglądał do tej starej komody. Powoli podniósł się z łóżka, z którego uwolniła się masa kurzu, unosząca się ku górze. Ostrożnie otworzył drzwiczki, które skrzypieniem potwierdziły swoją wieloletnią służbę w tym domu. W środku znajdowało się kilka równie starych i podartych książek. Sięgnął po jedną z nich i ponownie usiał na łóżku, uwalniając kolejną garść kurzu. Okładka była zniszczona, a tytuł nieczytelny, tak jakby ktoś specjalnie go zatarł. Ostrożnie otworzył książkę, w środku była oklejona w dziwny sposób. Każda strona zaklejona była zdjęciem, a pod każdym zdjęciem widniał podpis. Na pierwszej fotografii Harry ujrzał samego siebie, jako malutkiego chłopca, który jeszcze bez blizny szeroko się uśmiechał, nie świadomy że za 18 lat nie będzie pamiętał swoich rodziców. Pod rozpromienionym maleństwem, znajdował się podpis:
"Mój mały chrześniak. Ma zaledwie 3 miesiące."
Harry rozpoznał po piśmie Syriusza. Pomyślał, że ta książka musi być czymś w rodzaju pamiętnika. Otworzył książkę na kolejnej stronie i zobaczył najwspanialsze zdjęcie jakie kiedykolwiek widział. Byli tam jego rodzice, Syriusz, Lupin i czyjaś zamazana postać. Harry domyślił się kto i dlaczego zdrapał piątą osobę. Wszyscy radośni, obejmowali się nawzajem i śmiechem pozdrawiali osobę oglądającą tę fotografię. Gdy chłopak przyglądał się przyklejonemu zdjęciu, coś wypadło spomiędzy starych, zżółkniętych stron. Harry schylił się i chwycił z podłogi list. Delikatnie rozłożył kartkę, tak aby nie uległa uszkodzeniu.

Drogi Łapo
Piszę do Ciebie, ponieważ chcę się z Tobą podzielić fantastyczną nowiną. Poprzedniej nocy wydarzyło się to, na co tak długo każdy z nas czekał. Urodził się mój ukochany, długo oczekiwany synek. Wraz z Lily postanowiliśmy dać mu na imię Harry, podoba Ci się? Jest śliczny i taki malutki. To niewiarygodne, że moje największe szczęście może mieścić mi się na jednej dłoni! Najlepsze jest to, że jest podobny do mnie, no z wyjątkiem oczu, oczy ma po mamie. Z resztą sam musisz go zobaczyć i ocenisz, do którego z nas jest bardziej podobny!
Przyjęcie z powodu narodzin malca odbędzie się już w najbliższą sobotę około godziny 15.00. Zaprosiliśmy również resztę naszej zgraji! Do Ciebie mamy jednak specyficzną prośbę i chcielibyśmy abyś przyszedł do nas nieco wcześniej. Pamiętaj, że liczymy na Ciebie. 


Twój oddany przyjaciel
Rogacz


Harry poczuł jak słona łza, spływa mu po zimnym policzku. Od dawna nie płakał, a dzisiaj nie mógł powstrzymać łez. Czuł, że coś go złamało, że nie potrafi być już silny. Teraz gdy nie ma nikogo z kim mógłby porozmawiać, nikogo kto mógłby mu doradzić. 



***

Po obiedzie Harry siedział w salonie i wciąż patrzył się w niedawno odnaleziony list. Czuł, że kawałek papieru stał się częścią jego rodziców. Myślał, że to jest strasznie głupie, bo przecież list nie może zastąpić rodziców, a jednak czuł tak, może przez to że nigdy nie porozmawiał z własnym ojcem i matką, a kilka zdań które napisał o nim, były czymś w rodzaju krótkiej rozmowy. Z zadumy wyrwał go stojący u progu Stworek
-Stworek nie chce przeszkadzać, Stworek przyprowadził pana gościa.
-Gościa? - zdziwił się Harry - poproś go tu. 
Zza ściany wyłoniła się Hermiona.
-Hermiona? Co ty tu robisz?
-Cześć Harry, przyszłam z tobą porozmawiać. Mogę?
-No jasne. - chłopak poczuł niesamowitą ulgę, właśnie teraz potrzebował kogoś z kim mógłby porozmawiać, a wiedział że Hermiona jest najlepszą osobą do rozmów na trudne tematy - o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
-O wczoraj, to znaczy o bliźnie - na te słowa Harry zrobił zdziwioną minę - oj nie udawaj, dobrze cię znam i wiem co się z tobą dzieje. Doskonale pamiętam chwile, w których bolała cię blizna, wczorajszy dzień zalicza się do jednej z nich.
-Ale naprawdę, to był tylko stres. Nie czułem tego bólu wyraźnie sam nie potrafię ocenić czy była to blizna.
-Szukałam czegoś na temat blizn w książkach - kontynuowała, nie zwracając uwagi na to, co mówił jej przyjaciel - niestety nic nie znalazłam.
-Nic dziwnego...
-Ale mam inne rozwiązanie - odrzekła z dumą.
-Co masz na myśli? 
-Pójdziesz, no jeśli chcesz ja pójdę z tobą, do Hogwartu.
-Co? - prychnął Harry - wybacz, ale ja nie mam zamiaru kończyć szkoły, może to zabrzmi głupio, ale mam jej już dosyć.
-Oj wiem, że tobie i Ronowi brak ambicji, nie chodziło mi o kontynuację nauki. Miałam na myśli jednodniowe odwiedziny.
-A co miałbym tam robić? I w jaki sposób miałoby to wpływ na moją bliznę?
-Nadal nie rozumiesz? Ech, Harry w Hogwarcie jest portret Dumbledore. - powiedziała Hermiona z wyraźną satysfakcją.
-Nie, to wykluczone.
-No cóż, rozumiem, że będę musiała pójść z tobą.


***
Jasne słońce oświetlało błonia zamku. Wszystko wyglądało tak samo jak przed bitwą, tak jakby w tamtym miejscu nie wydarzyło się nic strasznego, jakby nikt tam nie zginął. Tak, Hogwart znowu był najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.
-Co czujesz, gdy znowu tu jesteś? - przełamała ciszę Hermiona
-Teraz, gdy wszystko wygląda jak dawniej czuję się jak w domu. Właściwie to właśnie to miejsce było moim pierwszym prawdziwym domem. Dziękuje, że mnie tu zabrałaś - na te słowa dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
-Dzień dobry profesor McGonagall.
-Witajcie moi kochani - odpowiedziała z szerokim uśmiechem starsza, wysoka z upiętymi w kok włosami kobieta. - miło mi jest was znowu widzieć. Jednak powiedzcie mi co was tu sprowadza? Bo jak się domyślam, nie sentymenty?
-Chcielibyśmy zobaczyć się z profesorem Dumbledore, to znaczy z jego portretem.
-Czy coś się stało? - starsza kobieta spoważniała, a twarz jej znowu przypominała tę profesor za czasów, w których dwójka przyjaciół pobierała od niej lekcje.
-Nic takiego, niech się profesor nie martwi, chcielibyśmy się tylko czegoś dowiedzieć - odpowiedziała dyplomatycznie młoda dziewczyna.





2 komentarze:

  1. Bardzo lubię Twój blog więc byłoby mi miło gdybyś zaobserwowała mój blog :*

    paradiska-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Zamów Proroka Codziennego